Od zawsze miałam problemy z chemią. Rodzice włosy sobie z głowy wyrywali aby jakoś wbić mi do głowy te pierwiastki, związki itp.
Jedna wielka czarna magia. Zazdrościłam tym co ją rozumieli. Jak oni to robili?
Nic mi nie pomagało aby w końcu ogarnąć ten przedmiot.
Po mojej lekcji chemii widziałam jak moja nauczycielka od tego przedmiotu gada z Horanem. Nie przepadałam za nim. Myślał, że jak należy do elity szkoły to wszystko mu wolno. Jak mnie wku**iają ludzie, którzy się tak zachowują.
Szłam w stronę sali gimnastycznej gdy nagle Niall złapał mnie za ramię.
- Czekaj - powiedział
- Czego chcesz? - zapytałam
- Mam Ci pomóc z chemii - odpowiedział
- Hahahahah - zaśmiałam mu się prosto w twarz - Ty masz mi z chemii pomóc? Hahhaha
- Tak. Co w tym śmiesznego? - zapytał
- Nie lubię Cię, Twojego zachowania i jeszcze dowiaduję się, że masz mi korki udzielać. Świetnie. - powiedziałam z sarkazmem
- Rozumiem. Chcesz mieć pałę na koniec roku z chemii i w wakacje poprawki. Nie ma problemu. Powodzenia. - powiedział i zaczął odchodzić
- Czekaj. Kiedy mam przyjść? - uśmiechnął się do mnie
- Dzisiaj u mnie o 17. To mój adres. - podał karteczkę z adresem i odszedł.
Pobiegłam na halę i szybko przebrałam się w strój na wf. To była ostatnia lekcja. Już nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania z Horanem.
Na wf grałyśmy w ręczną. My na przeciw chłopakom. To był jakiś koszmar. W ogóle nie miałam drużyny. Wszystkie laski z mojej klasy to wielkie lalunie.. Nawet nie można normalnie pograć, bo księżniczki piłki złapać nie potrafią. Serio? S E R I O ? Ale żeby piłki nie potrafić złapać to na prawdę trzeba było być upośledzonym. Już mój 5-letni brat lepiej łapie niż one.
Po 15 byłam w domu. Zjadłam obiad i powiedziałam rodzicom o tych korepetycjach. Ucieszyli się, bo w końcu będą mieć mnie z głowy. Poszłam do pokoju i przygotowałam rzeczy na korki.
Zbliżała się 16:30. Pora wychodzić jak mam tam być na 17. Wolałabym przesiedzieć 3 godziny z rodzicami niż z nim. Co z tego, że był przystojny, a jego uśmiech wprawiał mnie w stan hipnozy. A no i te jego błękitne jak niebo oczy. Cudne. Jednak jakoś to na mnie słabo działało.
W końcu doszłam do jego domu. Zaprosił mnie do środka, wziął ode mnie płaszczyk i zaprosił do salonu. W domu nikogo nie było. Usiadłam na kanapie. Na stole stały dwa talerze, dwa kieliszki i wino.
- Co to jest? Spodziewasz się kogoś? - zapytałam bez entuzjazmu
- Spodziewam się Ciebie. Znaczy sory. Spodziewałem się. - odpowiedział
- Ale my mieliśmy się uczyć, a nie.. jeść? - powiedziałam
- To tylko taki wstęp do dalszej zabawy - zachichotał i usiadł obok mnie
- To może ja sobie pójdę, bo jakoś mnie to nie bawi - zaczęłam wstawać.
- Siadaj - krzyknął
Przestraszyłam się go. Był w moim wieku, ale się go bałam. Coś było w nim takiego przerażającego. Może to, że był lekko umięśniony. Zrobiłam jego polecenia.
- Głodna? - zapytał
Na serio to nie byłam, bo dwie godziny wcześniej jadłam obiad, ale kiwnęłam głową na 'tak', bo nie wiedziałam jak zareaguje.
Po kolacji zaczął mi tłumaczyć dane zagadnienia. On byłby świetnym nauczycielem. Muszę to przyznać. Gdy już skończyliśmy i miałam wychodzić.. nie pozwolił mi. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Ten jego błękit był na prawdę hipnotyzujący. Nagle poczułam jego dłoń na moim lewym policzku. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Nadal patrzyliśmy sobie w oczy. Gdy nasze nosy się już stykały dobrnęliśmy do finału. Wielki pocałunek. Jego usta rozpływały się w moich i na odwrót. Nie panowałam nad swoimi ruchami. Mimo tego, że za nim nie przepadałam nagle miałam ochotę mieć go całego tylko dla siebie. Nikomu go nie oddawać. Z tego co było mi wiadomo nie miał dziewczyny. I tak miało zostać.
Na chwilę przerwaliśmy pocałunek. Nie wiedziałam co zrobi. Zdjął swoją koszulkę. Ujrzałam jego idealnie wyrzeźbiony tors. Jeździłam po nim ręką, a Niall mnie całował. Kątem oka spojrzałam na stojący na komodzie zegarek. Była 21. CO !? Musiałam już iść do domu. Nie chciałam, ale przecież jak miałam wytłumaczyć rodzicom, że zostałam na noc u swojego korepetytora. Oderwałam się od jego pocałunku i powiedziałam mu o tym. Nie chciał mnie wypuścić.
Na drugi dzień w szkole mijaliśmy się z uśmiechami na twarzy. Dzisiaj też miałam z nim korki. Cudownie. Jeden wieczór i od razu zmieniłam nastawienie do człowieka. Gdy po lekcjach do niego przyszłam. Był u niego jakiś facet. To jego kolega tatuażysta. O co chodziło?
Weszłam do salonu.
- Patrz kotku co sobie wytatuowałem - uśmiechną się
Na jego nadgarstku widniał napis
,,Na zawsze Twój [T.I]''. Słodko, ale my nawet nie byliśmy parą.
Jego kolega wyszedł, a ja zaczęłam z nim o tym rozmawiać. Ucałował mnie w policzek i szepną do ucha.
- Teraz już jesteśmy
Na mojej twarzy od razu pojawiły się rumieńce i lekki uśmiech. Czułam do niego to samo co on do mnie.
Niezła z nas para. Geniusz chemiczny i idiotka chemiczna. Para wręcz idealna. Ale przecież przeciwieństwa się przyciągają.